Ostatni post na poprzedniej stronie:
Rajner obserwował służącego z lekkim niepokojem. Przerwanie tak ważnej kolacji oznaczało, że sprawa zawarta w przyniesionym liście była jeszcze ważniejsza. Były gladiator przyglądał się reakcji swoich krewnych. Uważnie wysłuchał wszystkiego i poczuł, że wzbiera się w nim złość. Dopiero wrócił do rodziny, dopiero dowiedział się, że wszystko w porządku, a tu nagle los znowu zrzucił nieszczęście, tym razem na siostrę. Zaraz po wyjściu ojca z jadalni zapomniał o manierach i oparł się łokciami o stół, składając dłonie i ukrywając za nimi usta. Z pełnym wściekłości wzrokiem wpatrywał się w brata, czekając co ten powie. Niby to ojciec miał miał ostateczny głos, ale oczywistym było, że jako przyszła głowa rodziny Rajmund też powinien mieć wiele do powiedzenia. Dlatego Kosiarza drażnił fakt, że ten praktycznie zamilknął. Miał ochotę skrzyczeć starszego brata. Za kogo on ją wydał!? Jak jej mąż mógł doprowadzić do sytuacji, w której pozwolił na porwanie jej?–Czego chcą? – rzucił pytanie do Rajmunda. Zacisnął palce na kieliszku z winem, ale zamiast się upijać, odsunął go. Zadawał pytania dalej. – Gdzie są? Ilu ich jest? Ilu możemy mieć ludzi? Co wiemy?
Kompletnie zignorował obecność Schultzów. Teraz dbał tylko o bezpieczeństwo siostry. Kolacyjki i głupie mariaże mogły poczekać. Choćby miał znowu zniknąć z rodziny, ruszyłby na pomoc Ryksie. Przy okazji chciał dać w mordę jej mężowi, który pozwolił na taką sytuację.