Ostatni post na poprzedniej stronie:
Wiatr mocniej zawiał, a setki kropel deszczu obijały się o żelazną maskę Drugiego. Jego ręce na moment ścierpły, po czym napływ gorąca w dłoniach wznowiło krążenie krwi. W takich momentach Yas czuł, że żyje, a jego ciało nie jest tylko i wyłącznie kawałkiem odłamanego lodowca, który dryfuje po morzu zwanym "życiem" w osamotnieniu.Śnieżynka ruszyła, a za nią cała salwa innych magicznych ataków. Tak jak to przewidział, sama walka z tym mutantem, który wybił prawie całą poprzednią drużynę Jasława dała mu do zrozumienia, że toczą bój z istotami najzwyczajniej stworzonymi do bitew. Ich zwinność, szybkość, siła i inteligencja co niektórych przekraczała rozumowanie zwykłego, szarego człowieka. Tym razem jednak to nie te czynniki przesunęły szalę zwycięstwa na stronę ludzi, lecz spryt, doświadczenie oraz przemyślana strategia.
Idealnie zgrane ruchy całej kampanii poprowadziły tych co się ostali do wygranej, lecz kosztem wielu istnień, które musiały polegnąć, aby ten piękny sen się ziścił. Labuhn zerknął po całej akcji przez ramię i dostrzegając młodego Egzarchę, który trzymał na swych ramionach Bott, uświadomił sobie, że zabijając tą parszywą kreaturę, przyspieszył uzyskanie pomocy dla swojej towarzyszki.
Nagle ciepło z dłoni uszło i powrócił już tylko znany i znienawidzony chłód. Wraz z nim również doszło do magusa, że podczas tych krótkich chwil na polu walki zużył całkiem sporą ilość swojej energii. Chwycił się za pierś i zaczął głośniej oddychać. Złapał się za maskę, po czym starał uspokoić myśli oraz oddech. Znał swoje granice. Tym razem nie powinien zemdleć i upaść twarzą w błoto. Raz mu się to zdarzyło i niemiło wspomina tamte czasy.
Kiedy dowódca zwrócił się do wszystkich żołnierzy i wydał im rozkazy, skierował swój wzrok na Drugich oraz zadał pytanie, na które niestety musieli odpowiedzieć przecząco.
– Nie dowódco Schwarz, to nie ta istota – odpowiedział całkiem oschle, lecz nie czuć było zawodu, ani ulgi. Zaraz po odpowiedzi, rzucił krótko do swojego przełożonego. – Dowódco, wnoszę o pomoc medyczną dla mojego człowieka. Doznał wstrząsu spowodowanego wyładowaniem elektrycznym. Potrzebuję ją ustabilizować do czasu uzyskania długotrwałej opieki.
Jasław stał nieruchomo, jakby spojrzał bazyliszkowi prosto w jego zabójcze ślepia. Mógł spodziewać się odpowiedzi, która nie podnosiła go na duchu. W głębi serca wierzył, że jednak ostali się ludzi, którzy mogliby pomóc Cathrinie. Chciał w to wierzyć. Wojna jednak nie znała granic cierpienia i bólu, więc spodziewał się najgorszego.