Ostatni post na poprzedniej stronie:
Narrator
Bibliotekarz ruszył do przodu, szybkim wymachem chwycił rękę banity uzbrojonego w nóż, po czym szarpnął go do siebie z całej siły. Spora krzepa sprawiła, iż jego oponent stracił równowagę i runął przed siebie. Zostało to wykorzystane i już po chwili sztylet znajdował się w brzuchu rabusia, wychodząc i wchodząc w niego kilka razy.
Odepchnął ręką śmiertelnie rannego przeciwnika i zabrał się za drugiego, który dał kilka kroków w tył, trzymając nieporadnie swój tasak.
— O ty kurwa, dziadu! Co to ma być, to miała być zwykła robota. — Rabuś krzyczał i wymachiwał nerwowo tasakiem, a bibliotekarz milczał, zmierzając w jego kierunku.
— Atak na władze to zdrada. — Powiedział pół-szeptem, przyjmując bojową postawę stojąc naprzeciw drugiego rabusia.
— Jaką władzę!? O co Ci kurwa chodzi, my tylko chcieliśmy zarobić, nikt nie miał ginąć! — Krzyknął ponownie bandyta, ale to nie robiło wrażenia na Panu z biblioteki.
— Dla zdrajców jest tylko jedna kara. — Odrzekł z powagą, po czym ponownie wyrwał na przeciwnika. Staranował go swoją masą, wybijając przy tym z równowagi, a chwile później sztylet znalazł się w jego gardle.
Tymczasem Ines zmagała się z bandytą uzbrojonym w długi miecz. Trzymał go jak amator i wymachiwał niczym oszalały na lewo i prawo, zbliżając się wolnymi krokami do kobiety. Widać było, że jest strasznie nie obyty z tego rodzaju bronią. Prawdopodobnie zdobył go przy jakimś napadzie rabunkowym.
— No chodź tu, kurwo, no chodź! — Krzyczał, dając krok to do przodu, to do tyłu. Przypominało to bardziej pokraczny taniec, niż walkę. W końcu jednak zdecydował się zaszarżować na kobietę, zobaczył bowiem co dzieje się w międzyczasie z jego towarzyszami, a nie chciał walczyć dwóch na jednego.
Ledwo nabrał rozpędu biegnąc po śniegu, natomiast cios był dość wolny. Niestety atak Ines nie przebił się przez grubą warstwę futra, a jej broń zaklinowała się w ramieniu napastnika, nie dotykając nawet jego skóry. Bandyta dał krok w tył, przeciągając ją kawałek ze sobą. Widać, że w jego ubraniu tkwi broń, a Ines pociągnęła się za nim, uderzył ją w twarz rękojeścią. Cios wywrócił ją na śnieg. Widząc jednak swoich dwóch martwych towarzyszy rabuś zebrał się do ucieczki. Ines natomiast leżała w zaspie śniegu, ze złamanym nosem i zakrwawioną twarzą.
— Wstawaj, nie mamy czasu. — Krzyknął z kilku metrów bibliotekarz, wycierając swój sztylet w ubranie jednego z martwych napastników.